Kim jestem?
Obłokiem, który frunie nad twoją głową, do szczętu strzępionym przez bezgłośnie wyjący wiatr.
Krą skuwającą taflę jeziora, skrzącą się w nikłym świetle styczniowego poranka, która skruszeje wraz z nadejściem wiosny.
Szronem zastygłym na świerkowym igliwiu, co roztopi
się pod dotykiem ciepłej skóry.
Ostatnim promieniem słońca, które, nim skryje się za horyzontem,
pieszczotliwie pogładzi pola obsiane wielobarwnym kwieciem.
Jaskrawożółtym płatkiem słonecznika, co opadnie, gdy spostrzeże samotny
zrudziały liść, wciąż uparcie trzymający się swej gałązki.
Twoją matką, gasnącą w oczach u kresu swych dni, której dłoń kurczowo
ściskasz, lecz już za chwilę będziesz musiał ją puścić.
Twym przyjacielem, co stąpa, kroków swych już nie licząc, którego głos
posłyszałeś po raz ostatni.
Twym ostatnim oddechem, ulatującym przez dziurkę od klucza w drzwiach,
które zamykasz na cztery spusty z uśmiechem na ustach.
Bo już mnie znasz.
Wiesz, że moje odbicie znajdziesz w każdym zwierciadle, które napotkasz.
I kochasz mnie.
Tak jak i ja miłuję ciebie.
Tam, gdzie strach rozpływa się w miłości, wiecznej i nieskalanej.
Archiwum bloga
piątek, 25 grudnia 2020
O ESENCJI BYTU
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
TRAFIŁEŚ TU - I CO DALEJ?
TRAFIŁEŚ TU - I CO DALEJ?
Drogi Czytelniku, Skoro już tu trafiłeś, miło mi Cię powitać. Usiądź wygodnie i rozgość się. Jeśli chcesz, przygotuj też sobie coś do przek...

-
(Nie)istnienie wśród umyślonych rozbieżności. Czemuż służyć ma negowanie prostoty? Jeśli ją piętnuję, odbieram sobie przyzwolenie na i ta...
-
Całkiem duże to to, pokryte sierścią, w której zdążyły już zalęgnąć się wszy, na dodatek śmierdzi, jest opryskliwe (dosłownie!), a w przyp...
-
Jakżeż mógłbym się gniewać na Ciebie, Boże Za chmur kłębiastych czupiradła, Rozjaśniony błękit przestworzy pstrzące, Choć mym oczom zawadz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz