Krzycząca duszo,
Zakleszczona w ramy objęciach
Myślą i listwą zbudowanej,
Wychylże się
Popatrz
Utoń
W zachwycie
Nad padołem dziwów stworzonych,
Lecz niepoznanych
Dzieci weselą się, choć i trudzą
Dorośli mali, w agonii klnąc bezgłośnie
We mgle biegają, prędko się nie obudzą
Po omacku błądząc w słodko-cierpkim śnie
Myśli (nie)zliczone
Mnożone bez ustanku
W śmiechu serdecznym rozproszone zostaną
Tako jak słońce
Widnokręgiem pnie się o poranku
Krainę cienia opuszczając,
A obietnicę beztrwożnego powrotu doń
Na wiatr rzucając
On w tany porwie ją
Wczas wojaży podniebnych,
Ukołysze czule,
Przytuli i odegna precz,
Lecz nie zgubi jej.