Archiwum bloga

sobota, 26 grudnia 2020

O ROZPACZY POSZUKIWAŃ

Cóż tak bardzo ludzi pociąga w perspektywie rozpasania? 

Nie idzie tu wyłącznie o kwestię tak oczywistą, jak rozkosz gwarantującą chwilową ucieczkę od poddanej przytłaczającej rutynie codzienności, lecz przede wszystkim
o pokusę przekroczenia granicy przyzwoitości ustanowionej przez "tabu". 

Jakaż to bowiem siła podtrzymuje kult i podsyca uwielbienie względem przedmiotu lub podmiotu tego kultu, czyniąc je obłudną rutyną świętego dnia ustanowionego prawem ludzkim? Jest nią wiara, która z czasem przeradza się w czołobitne posłuszeństwo dla figury ucieleśniającej wyobrażenia o tym, czego ślepa wiara - pogardzająca doświadczeniem i chęcią zrozumienia go - dotyczy. Ona z kolei istnieje dzięki lękowi przed nieznajomością natury tego, kto ją wyznaje. Kłamstwo w służbie prawdy, zaś prawda w służbie kłamstwa.

Cóż zatem jest prawdą?

Prawdą jest gwałt, który zadajemy sami sobie. Powodem czynu tego, tak zdaje się hańbiącego, jest prawo, do którego obalenia przystępujemy już wówczas, gdy zatwierdzamy je ku rzekomej pochwale trwania na straży represyjnie pojmowanej moralności.

Gdy pogwałcenie zakazu dokona się w służbie smakowania przyjemności spiętnowanej mianem "grzechu", doświadczenie tej przyjemności stawia "grzesznika" w roli boga, wszechmocnego i wszechwładnego pana swego jestestwa, suwerena życia i śmierci. 

Wielokrotne nieposłuszeństwo wobec zakazu umacnia nie tylko zakaz, który został pogwałcony, lecz także konieczność transgresji, zarówno intelektualnej, jak i cielesnej. 

Konieczność ta zasadza się w człowieku na nieustającej potrzebie przekraczania samego siebie, ignorowania i lekceważenia ograniczeń, których twórcą jest on sam. 

Obostrzenia te wynikają z kolei z potrzeby ujarzmienia strachu, którego źródłem jest niewiedza o sobie samym. 

Potrzeba ta, w postaci tak trywialnej i przystępnej umysłowi, jest przeciwstawna wobec pragnienia doświadczenia choćby jedynie ocierającego się o mistycyzm.

To, co nie zapoznane, budzi trwogę, a jednocześnie fascynuje.

W człowieku najsilniejsza jest tęsknota za ciągłością bytu, której jako istota materialnie nieciągła jednako się lęka, co jej pożąda, niezależnie od bezczasowej transcendentnej predestynacji esencji swego bytu, czego z racji trawiącego ją lęku niezdolna sobie uświadomić.

Ciągłości tej upatruje w tymczasowym wyrzeczeniu się siebie, w negacji indywidualnego bytu, w zaprzeczeniu swej istocie, którą uwielbia, a która w sposób identyczny ją przeraża i przeto obrzydza.

Ta ucieczka, która stała się symbolem naszych czasów, jest kulminacyjnym (?) symptomem zbiorowej zgrozy, odczuwanej na myśl o prawdzie o nas samych.

Ni zrozumienie, ni ledwo wiedza nie jest tym, co determinuje tę zgrozę. Wystarczy domyślać się najstraszliwszego, by uciec z krzykiem, pędząc wprost w ramiona śmierci, której tak bardzo pragnęło się uniknąć.

Ona cierpliwie czeka u kresu życia, gotowa troskliwie utulić nawet tych najbardziej strwożonych.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TRAFIŁEŚ TU - I CO DALEJ?

TRAFIŁEŚ TU - I CO DALEJ?

Drogi Czytelniku,  Skoro już tu trafiłeś, miło mi Cię powitać. Usiądź wygodnie i rozgość się. Jeśli chcesz, przygotuj też sobie coś do przek...