Archiwum bloga

sobota, 26 grudnia 2020

RZECZ O DECENTRALIZACJI, CO NIE ZNOSI CENTRALIZACJI


We współczesnym świecie, opanowanym przez beznamiętny szał konsumpcji, pasożytnictwa i zrobotyzowanej prokreacji, najdoskonalszym narzędziem kontroli poczynań społeczeństwa jest utrzymywanie jego członków w stanie niewiedzy co do ich zdolności oraz praw im przyrodzonych z racji bycia człowiekiem. W ciągu ostatniego stulecia, a więc w okresie daleko idących przemian społecznych, dokonanych za sprawą m.in. powszechnego porzucania manufaktur na rzecz produkcji fabrycznej, możliwe do zaobserwowania było systematyczne odchodzenie od jawnie poddańczego konstytutywnego serwilizmu. Powodem stała się wizja wyzwolenia z systemowych kajdan, jaką lansowały marksistowskie ugrupowania polityczne. Socjalizm i kapitalizm oferowały uciemiężonemu (co, jak na to wskazują liczne poszlaki, również zostało ze znacznym wyprzedzeniem zaplanowane i skrupulatnie zrealizowane) obywatelowi obietnicę wolności, na którą ten, skuszony perspektywą podniesienia swego statusu społecznego, dał się złapać jak mucha na lep.

Obecne społeczeństwo krajów tzw. pierwszego świata funkcjonuje wedle pożądanego przez władze modelu echopraksyjnego (a jeśli jeszcze go nie wdrożyło, to przynajmniej doń dąży), które w świetle niezbywalnych prawideł cykliczności każdej z epok na przestrzeni dziejów rasy ludzkiej, począwszy od jej zarania, stanowi kolejny okres przejściowy w ewolucji naszego gatunku. Toczy się on pod dyktando poszukiwań tożsamości jednostki, wyodrębnionej i nie poddanej indoktrynalnej unifikacji. By dotarcie do takowej mogło się dokonać, potrzeba przedarcia się przez fiksację wyzwolenia z ograniczeń cielesności i zrozumienia, że obie są jedynie środkami wyrazu w intersubiektywnej konfrontacji pojęć, które określają nas tylko dopóty, dopóki nasze uczestnictwo i rolę w tej "grze" traktujemy jako wyznaczniki naszej wartości.

Prowadząc niniejszy wywód w stronę probabilistycznych rozważań, ośmielam się przewidywać, że jednym z pierwszych etapów człowieczego doskonalenia w ramach postępującego transhumanizmu (oczywiście przy założeniu, że rozwój sztucznej inteligencji nie doprowadzi do eksterminacji jej twórców) będzie najprawdopodobniej całkowita reorganizacja systemu języka użytkowego w służbie komunikacji interpersonalnej, której pierwsze nieśmiałe kroki możemy dostrzec już dziś. Efekty w postaci globalnego chaosu, powstałego w wyniku eksplozji tłumienia nagromadzających się emocji (jak również ich braku oraz utraty zdolności ich odczuwania) i generalnie nierozwiązanych problemów natury egzystencjalnej, w takim wypadku są i będą zupełnie naturalne, niezależnie od powszechnie rozumianej terminologii moralności. To bowiem, co według opinii większości jest (lub było) niemoralne, a zatem gwałty, zbrodnie, kradzieże i rozboje, słowem - wszelkie odstępstwa od norm społecznych, przeczące laboratoryjnej definicji zdrowia psychicznego człowieka, w świetle nauki są niczym innym, jak rozpaczliwymi próbami żebrania o miłość. Wiążą się one z poczuciem braku akceptacji i wyobcowaniem, wewnętrznym rozdarciem, w kolejnych stadiach rozrastającym się do monstrualnych rozmiarów. W trudzie uczenia się miłości konieczne jest zburzenie zastanego porządku rzeczy, by jego zgliszczach zbudować nowy. Na tym właśnie polega niezbywalne prawo zastępowalności, którego nie imają się właściwe przeciętnemu postrzeganiu ludzkiego umysłu pojęcia "dobra" i "zła".

Gdy (nieprędko) dotrze do nas, iż rzeczywiście jesteśmy panami swego stworzenia, wówczas w następstwie tego pojmiemy, że nie musimy czynić czegokolwiek, by samych siebie uczynić istotami doskonałymi. Zrozumiemy, że intelekt to tylko narzędzie, którego używamy, by sprostać realizacji celów, jakie sami sobie wyznaczamy w nadziei, że ich osiągnięcie uczyni nas kimś godnym tego, byśmy sami mogli siebie pokochać. Tym sposobem dokonamy transformacji esencji naszego bytu, której obce są potrzeby tak ciała, jak i umysłu. Przestaniemy istnieć w trójwymiarowej przestrzeni materialnej, przechodząc w następny etap na drodze kompletnego zjednoczenia się ze Stwórcą. 

Tym właśnie jest ewolucja człowieka: procesem wiodącym do tzw. Punktu Omega, w którym nastąpi ponadzmysłowe roztopienie bytu w Nieskończonej Jedności Stworzenia.
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TRAFIŁEŚ TU - I CO DALEJ?

TRAFIŁEŚ TU - I CO DALEJ?

Drogi Czytelniku,  Skoro już tu trafiłeś, miło mi Cię powitać. Usiądź wygodnie i rozgość się. Jeśli chcesz, przygotuj też sobie coś do przek...