Archiwum bloga

sobota, 26 grudnia 2020

PROCH

Nad zazielenionej mogiły stropem,

co jak głaz niewzruszony
połać grząską ugniata,
Gdzie poranka światło
kładzie się czule,
a skrzydeł motyla szelest subtelny
o śmierci niecierpliwej przypomina,
Stoi człeczyna o licu pogodnym,
dłoń oblubienicy palcami swemi ściskając

W oczy jej spogląda,
gotów rozpacz zastać w ich toni szmaragdowej,
Nauczon, iż umarłym
śmiech szczęśliwości nie towarzyszy
Lecz nie dziwuje się, widząc
szczęścia łzę samotną,
co źrenicę wilży w tejże chwili

Ona w wieczności kąpiąc się swawolnie
jak kropla wody w oceanie
którego taflę bez ustanku mąci
Księżyca szept
ledwo słyszalny
Uchem Słońca,
co promieniem gorejącym
bezwstydnie pochyla się ku Niemu

Odnajdując to,
co utracone nie zostało:
W milczącym wołaniu
W ciszy krzyczącej
W knocie ogniem buchającym
W mglistych oparach płochych uniesień
W lwim ryku
I w skowrończym trelu





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TRAFIŁEŚ TU - I CO DALEJ?

TRAFIŁEŚ TU - I CO DALEJ?

Drogi Czytelniku,  Skoro już tu trafiłeś, miło mi Cię powitać. Usiądź wygodnie i rozgość się. Jeśli chcesz, przygotuj też sobie coś do przek...